Wśród marzeń

Próbuję uczyć się życia. Książki mi w tym pomagają.

Zombie - Wojciech Chmielarz
Każdy marzy o tym, by być kimś lepszym, niż jest.
Katedra Marii Panny w Paryżu - Victor Hugo
Stawał się więc [Frollo] coraz bardziej uczony, a zarazem - naturalnym biegiem rzeczy - coraz bardziej surowy jako ksiądz, coraz bardziej smutny jako człowiek.
Cień wiatru - Beata Fabjańska-Potapczuk, Carlos Ruiz Zafón, Carlos Marrodán Casas
Prezenty się robi dla przyjemności osoby ofiarującej, nie z powodu osoby otrzymującej.
Siła strachu - Koethi Zan
(...) żadne słowa nie pomogą nikomu przejść przez rozpacz. Trzeba pozwolić, by fale bólu nadchodziły raz za razem, aż zaczną się powoli, stopniowo cofać.
Siła strachu - Koethi Zan

Gdy tylko zobaczyłam tą książkę w kiosku, jako dodatek do jakiegoś kobiecego magazynu, wiedziałam, że ta książka mi się spodoba. I nie pomyliłam się. Pochłonęłam ją w kilka godzin. Zaczęłam dość późno, przez co zamiast iść spać, czytałam dalej. Bo byłam zaciekawiona, zaintrygowana, zafascynowana historią.

 

Ok, przyznam, iż kilka rzeczy mnie w ogóle nie zaskoczyło. Przede wszystkim pewne rozwiązanie sytuacji zostawione na koniec, które miało chyba dać efekt "wow, to niemożliwe". Akurat tą jedną rzecz podejrzewałam od początku. Ale może oglądam za dużo thrillerów, choć ostatnio przyznam, iż ten gatunek jakoś omijam. Nie celowo, ale zawsze się trafi coś innego do oglądnięcia, przeczytania. Coś, co chciałam poznać już wcześniej. Ale nadal lubię thrillery, ten dreszczyk emocji, który towarzyszy mi podczas lektury. Tutaj towarzyszył mi przez cały czas.

 

Akcja rozgrywa się w czasie rzeczywistym, ale nie brakuje też retrospekcji. Bohaterką, która jest też narratorem jest Sara - jedna z dziewczyn porwanych przez psychopatę. Wydarzenia mają miejsce dziesięć lat po uwolnieniu się dziewczyn z rąk człowieka, który je przetrzymywał w piwnicy. Sara wciąż nie pogodziła się z przeszłością. Nagle przyszedł czas, by znów zajrzała do wspomnień i wróciła do traumatycznych przeżyć.

 

Lekturę przeczytałam bardzo szybko. Ma prosty język. Fabuła wciąga już od pierwszej strona. Historia jest ciekawa. Czytamy nie tylko o tym, co się wydarzyło, co się dzieje w czasie rzeczywistym, ale poznajemy też Sarę, jej lęki, jej traumy. Sara jest dziewczyną, której od początku się współczuje. Jej lęki są zrozumiałe, przez to, co przeszła. Czułam w stosunku do niej przede wszystkim współczucie. Całkiem inaczej miałam w stosunku do dziewczyn, z którymi była w piwnicy. Owszem, im też współczułam. Ale przede wszystkim cieszyłam się, że potrafiły wrócić do normalnego życia, choć to na pewno było trudne, bardzo trudne.

 

Fabuła trzyma w napięciu. Przeszłość jest ciekawa, ale teraźniejszość jest pełna akcji i niebezpieczeństwa. Każdy krok Sary wzbudzał u mnie niepokój. Czułam, że coś się wydarzy niedobrego. Naprawdę się bardzo wciągnęłam w historię, która pokazuje, iż czasem choć robimy wszystko, co ma nas uchronić od niebezpieczeństwa, i tak wpakowujemy się w kłopoty. Sara i Jennifer działały według schematów, które mają im przynieść bezpieczne życie. Miały zrobioną listę "Nigdy", czyli w punktach wypisały, co nigdy nie mogą zrobić. A i tak trafiły w ręce psychopaty.

 

Retrospekcji nie było tak dużo jak myślałam, że ich będzie. Jednak każda z nich pokazywała grozę, w której dziewczyny się znajdowały. Opisy tortur nie były dokładnie opisane. Lecz to nie wystarczyło, by wyobraźnia nie dodała obrazów dziewczyn przeżywających piekło. Aż dziwne, że nie śniły mi się koszmary.

 

Jeśli chodzi o postać psychopaty. Idealnie wpasowuje się w schemat, który mam w głowie, gdy myślę o takich osobach. Na zewnątrz idealny: sąsiad, pracownik, przyjaciel. Potrafi sprawić, że ludzie go lubią słuchają. Zaś wewnątrz zamienia się potwora. Nikt z otoczenia nie pomyślałby sobie, że ta osoba potrafi nadawać cierpienie, ból. Nikt nie wpadłby na to, że taka osoba kogoś przetrzymuje. Właśnie taki jest psychopata z książki. Idealnie wpasowujący się w opinię o psychopatach. Co najgorsze, nie miał na tyle traumatycznych przeżyć, by go móc jakoś usprawiedliwić. Po prostu był zły, miał chore fantazje, które zechciał realizować.

 

Książkę polecam. Dużo czasu się przy niej nie traci. Świat wykreowany przez autorkę jest wciągający, bohaterowie ciekawi. I choć czasem dzieją się w niej nieprawdopodobne zdarzenia, ja na nie nie zwróciłam uwagi, gdyż była ona zbyt pochłonięta wydarzeniami, które właśnie poznawałam.

Cień wiatru - Beata Fabjańska-Potapczuk, Carlos Ruiz Zafón, Carlos Marrodán Casas
Nie mieściło mi się w głowie, że śmierć może być obok mnie, mieć ludzką twarz i serce zatrute nienawiścią, że może być ubrana w mundur lub płaszcz gabardynowy, stać w kolejce do kina, śmiać się w barach, lub prowadzić rano dzieci na spacer do parku (...).
Impreza u Ralpha - Lisa Jewell
Gdzieś po drodze uprzytomniła sobie ze zgrozą,że przemienili się w jedną z tych koszmarnych par w średnim wieku, które widuje się w restauracjach i pubach, jak siedzą, gapiąc się przed siebie i aż kipiąc od niewyrażonych pretensji i wstrętu, trwają ze sobą od lat na zasadzie kompromisów do n-tej potęgi, bo żadne z nich nie ma w sobie ikry, by wstać i wyjść - jedną z tych par, którym po prostu już na sobie nie zależy.
Impreza u Ralpha - Lisa Jewell

Sięgnęłam po tą pozycję, bo wiedziałam, że jest skierowana do kobiet. Uznałam więc, że będzie to lekka opowieść, idealna do lektury podczas jazdy autobusem. I choć historia lekka jest, to jednak zawiodłam się na tej pozycji. Nie dostałam tego, czego oczekiwałam. Ale może od początku.

 

Historia rozpoczyna się od poszukiwań współlokatora do lokalu, w którym mieszkają już dwaj dobrzy kumple. Praktycznie nikt nie spełniał ich oczekiwań, aż pojawiła się ona - Jem, dziewczyna, która od razu poczuła się w tym mieszkaniu jak u siebie. Tak oto chłopcy zyskali współlokatorkę, a dziewczyna miejsce, w którym czuła się bezpiecznie.

 

Równocześnie, w tej samej kamienicy pewna para znajduje się w takim punkcie w związku, w którym pojawiają się problemy. Muszą je jakoś rozwiązać.

 

W kamienicy mieszka jeszcze pewna piękność. Ideał kreowany na zołzę. Chyba dlatego, że to zawsze piękności są zołzami (hehe - głupi żart, podyktowany pewnymi stereotypami).

 

Fabuła cały czas krąży wokół miłość i przeznaczenia. Miłość, jej brak, jej pragnienie. Miłość, miłość, miłość w wszystkich odcieniach. Ale tego się w sumie mogłam spodziewać. Lecz przy tym bohaterowie są bez charakteru. Każdy z nich ma jedną cechę, która go całkowicie określa, determinuje. I praktycznie każdy dostaje taką cechę, która w mojej ocenie, by go całkowicie skreśliła. No, może poza Siobhan.

 

Przyznaję, że książka jest nijaka. Przewidywalna. Taka, do szybkiego zapomnienia. I do dziwowania się zachowaniem bohaterów, bo jest się nad czym dziwować. Nie trafiłam w niej na momenty, dzięki którym pojawiłby mi się uśmiech na twarzy. Żałuję, bo w takich książkach liczę na odrobinę humory. Za to znalazłam dużą dawkę wulgaryzmów i częstego sięgania po używki. Zbyt częstego. Jakby bohaterowie już nie mogli żyć bez narkotyków, alkoholu. Choć w książce zauważyłam, że nikt nie uważa, by to było coś złego. Nikt nie stwierdza, że "chyba jesteś uzależniony, ziooom. Tak jakby to rzeczywiście było coś spoko, coś fajnego, coś, co można przerwać w dowolnej chwili. I nie wymagam od powieści obyczajowych jakiś nauk. Lecz też nie chce w nich widzę, że narkotyki to coś fajnego.

 

Wszyscy bohaterowie zaliczają się do grupy młodych dorosłych, który pragną się jeszcze bawić i życia nie traktują (jeszcze) zbyt serio. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie.

 

Na plus zasługuję fakt, że wątki, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, w pewnych momentach się łączą. Połączenia z nich są czasem dość niezwykłe. Zaś zakończenie... nie jest tragiczne, na pewien sposób jest przewidywalne. Lecz prawdę mówiąc liczyłam na nieco innego. Ale cóż, ta książka to opowieść o miłości z miłością w tle, więc i zakończenie musi dotyczyć miłości.

 

Muszę jednak przyznać, iż wciągnęłam się w fabułę. Język w powieści jest prosty, lekki i naprawdę można się wciągną (oraz dziwić). Książka też nie jest tragiczna. Po prostu jest nijaka z niezbyt przyjemnymi bohaterami. Nie żałuję jednak czasu poświęconego na lekturę, ponieważ była to odskocznia od fantastyki, kryminału i klasyki. Cieszę się, że poznałam bohaterów, których z pewnością bym nie polubiła w życiu rzeczywistym. Chyba, że doskonale by maskowali cechy, które książkowi bohaterowie tak ładnie wyeksponowali.

 

Cóż, nie polecam i nie odradzam. To jedna z tych książek, które szybko się czyta i o których szybko się zapomina.

Katedra Marii Panny w Paryżu - Victor Hugo
Zawsze i wszędzie znajdą się ludzie, którzy wszystko widzieli.
Katedra Marii Panny w Paryżu - Victor Hugo

Jest taka bajka, do której będę wciąż powracać przy tej recenzji. Bowiem jest ona trochę związana z książki. Mogę nawet stwierdzić, że jest ona na podstawie tej konkretnej książki. Mówię o "Dzwonniku z Notre Dame", którego widziałam w dzieciństwie, lekko się już zatarł w pamięci, ale podczas lektury coś mi mignęło z tamtej animacji. Zauważyłam wiele różnic, przez które mogę spokojnie powiedzieć, że choć obie opowieści przedstawiają tą samą historię, to jednak czuję, jakbym poznała dwie różne historie z podobnymi bohaterami.

 

Całkiem inne odczucia miałam też podczas oglądania animacji, a czytania książki. Co prawda, film animowany poznałam, gdy byłam dzieckiem, natomiast książkę dopiero niedawno. Jednak to nie to świadczy o różnych odczuć. Bowiem poniektórzy bohaterowie byli inaczej przedstawienie.

 

Postaram się uniknąć porównań do filmu animowanego, lecz jestem pewna, że one i tak nastąpią. Teraz zaś zacznę pisać o książce.

 

Esmeralda miała 15 lat. Toż to dziecko było! Biedna, wkraczająca w świat dorosłych. Ja wiem, że w czasach rozgrywania się akcji, to 15-latka była już uważana za dorosłą, gotową wyjść za mąż. Niemniej jednak, choć była momentami głupiutka, w pełni ją rozumiałam. Kto w tym wieku jest na serio mądry? Kto w tym wieku nie popełnia błędów? Kto w tym wieku analizuje wszystko i wszystkich? Nikt. A biedna Esmeralda znalazła się w sytuacji, w której nie była w stanie się odnaleźć. I to niekoniecznie przez swoje błędy, bo czy błędem można nazwać zakochanie się?

 

Frollo, bo o nim muszę jak najprędzej napisać. Przyznam, iż zanim poznałam archidiakona stworzonego przez Wiktora Hugo, w głowie miała tylko tego z "Dzwonnika z Notre Dame". Ten z filmu animowanego był dla mnie po prostu zły. Od początku do końca była to negatywna postać. Podczas, gdy w lekturze poznałam człowieka, który być może postąpił źle, ale ogólnie to nie był zły człowiek. Powiedziałabym, że ta postać była tragiczna. Nie miał łatwego życia, ale miał cel, do którego dążył. Był ambitny, potrafił się litować. Jego pierwsze spotkanie z Quasimodo różniło się od bajkowego. Bardziej spodobało mi się książkowe. W ogóle mnie Frollo oczarował. Po czasie zasmuciła mnie jego pożądliwa chęć posiadania czegoś, czego mieć nie może. Ogólnie uważam go za tragiczną postać.

 

Quasimodo zaś. Od początku było mi go szkoda. Bardzo, bardzo, bardzo go żałowałam. Do tej pory, gdy pomyślę o jego życiu, mam w oczach łzy. Miał pecha, że się narodził, że szybko po narodzinach nie umarł. Bo nie zasłużył sobie na takie traktowanie jakie musiał znosić. Całkowicie rozumiem też jego oddanie do Klaudiusza Frollo. On jeden był dla niego dobry.

 

Za to Febus. Gdybym spotkała go w rzeczywistości, to nie wiem co bym mu zrobiła. To jedyny bohater w powieści, o którym mogę z czystym sercem powiedzieć, że jest całkowicie zły. Piękny z zewnątrz, lecz brzydki w środku. Febus to człowiek, którego szczerze nienawidzę.

 

Wiktor Hugo potrafi stworzyć postacie z krwi i kości. Czytając, ma się wrażenie, że można spotkać bohaterów gdzieś w rzeczywistości, wśród żywych. To niezwykłe. Tutaj każdy ważny bohater nie jest jednoznacznie zły, dobry, głupi, mądry. Każdy z nich jest mieszaniną różnych cech, które w różnych sytuacjach wychodzą na wierzch. Bohater może być dla jednych autorytetem, dla innych pomiotem szatana, może być uważany za mędrca, a równocześnie za głupca. Może być dobry i jednocześnie zły. To jest chyba najwspanialsze w tej powieści.

 

Czasem nużyły mnie opisy budynków, miejsc. Na przykład rozdział o widoku Paryża z lotu ptaka. Bardziej ciekawiły mnie dalsze losy bohaterów niż opisy miejsc. To jedyny dla mnie minusik książki.

 

Historia była ciekawa, fabuła wciągająca, bohaterowi jak żywi. Także mogę ją jedynie polecić. Jedna z lepszych klasyk, które przeczytałam. Tak przy okazji muszę przyznać, iż na razie trafiają mi się same świetne klasyki do czytania, co mi się podoba, bo zachęca do poznania innych książek z tego gatunku.

Wielbiciel - Charlotte Link
Jeśli śmierć to ciemność i pustka, to ona jest już martwa. I to tylko głupi przypadek, że jej serce wciąż bije.
The Back Road - Rachel Abbott
Niemożność bycia otwartym i szczerym w jakimkolwiek stopniu jest tak niszczycielska jak samo kłamstwo; tajemnice i oszustwo wreszcie podkopią stabilność i trwałość związku.
Wielbiciel - Charlotte Link
A czym jest ostatecznie perfekcja? - zaczęła się zastanawiać. - Jest nudą. Nie stanowi żadnego wyzwania.
Wielbiciel - Charlotte Link

Zawsze fascynowały mnie historię o seryjnych mordercach, o psychopatach, o ludziach, który potrafili zamordować zimną krwią. Z wypiekami na twarzy czytam więc historie o prawdziwych mordercach, ale też i te wymyślone przez autorów. Dlatego też z ogromną chęcią sięgnęłam po tą lekturę.

 

Główną bohaterką jest Leona - kobieta, która w jednej chwili jest świadkiem samobójstwa obcej osoby, a niedługo po tym zdarzeniu porzuca ją mąż. Po tych niezbyt ciekawych sytuacjach musi żyć dalej, pogodzić się z przeszłością i wkroczyć w przyszłość. I choć Leona sprawia początkowo wrażenie kobiety silnej psychicznie, to w środku jest zranioną osobą, którą łatwo można wykorzystać.

 

Ale powieść zaczyna się od strasznego morderstwa. Ono wzbudza naszą ciekawość, którą nie zaspokoimy szybko, gdyż później poznajemy życie Leony. Po czym dość szybko domyślamy się, kim jest morderca. Niemniej jednak książkę się świetnie czyta. A to ze względu na klimat powieści i lekkie zaciekawienie, w którą stronę książka pójdzie.

 

Bohaterowie są różni. Niektórzy bardziej ciekawi, lubiani, inni mniej. Autorka skupia się na dwóch bohaterach, których możemy poznać lepiej od pozostałych. Jednym z nich jest Leona, która jest główną bohaterką obu części książki. Ano własnie, książka podzielona jest na część pierwszą i drugą. W pierwszej poznajemy przede wszystkim Leone i jej życie. W drugiej skupiamy się na poznaniu myśli psychopaty, ale nie zapominamy również o głównej bohaterce. Przyznam, iż druga część była fajniejsza. Ale wiecie, ja lubię książki o psychopatach, o wyobrażeniach na ich temat i na temat myśli, które mają. To mnie ciekawi... można by nawet rzec, że fascynuje.

 

O innych bohaterach można sobie wyrobić opinię. Niektórzy przypadną do gustu, inni nie. Choć na tyle dobrze opisani, że możemy zauważyć ich wady i zalety. Z pewnością można to zauważyć, że nawet w tej powieści nie ma ludzi idealnych, albo całkiem złych. Każdy ma coś na sumieniu. Ale też każdy ma jakąś swoją krótką historię.

 

Dość dobrze możemy poznać rodzinę Leony. Z pozoru idealną, lecz gdy zajrzy się do środa, zauważy się, że nie jest idealna. Widać to na przykładzie siostry Leony - Oliwii. Ma kochającego męża, dziecko. A równocześnie bardzo ciężkie życie, bardzo męczące życie,

 

Autorka stworzyła świetny nastrój. Klimat książki był nieco tajemniczy, mroczny... jak w dobrym thrillerze. Na początku można było poczuć lekki niepokój. Później, poznając Leonę, czuć było przyjemne, zwykłe życie, w którym nagle pojawia się niezapowiedziany chaos. Każdą zmianę można było poczuć i wraz z rozwojem fabuły doświadczyć zmian, które miały miejsce. Klimat mi strasznie odpowiadał. Nawet można było poczuć to pojawiające się nagle napięcie, chociaż książka ogólnie była przewidywalna. Pierwszy raz tak miałam, że czułam niepokój, chociaż nic mnie w lekturze nie zaskakiwało.

 

To moje pierwsze spotkanie z Charlotte Link. Na pewno też nie będzie to spotkanie ostatnie. Wciągnęłam się w historię bardzo szybko. Już początek sprawił, że fabuła budziła moje zaciekawienie. Lektura mnie nie nudziła. Czytało się ją bardzo dobrze. Zatem spokojnie mogę powiedzieć, że książka na tyle mi się spodobała, iż z chęcią poznam inne powieści autorki.

 

Polecam. Choć jest raczej przewidywalna, to jednak miła do czytania. I jednak nie nudzi czytelnika, a nawet go wciąga w swoją mroczną historię.

Lontano - Jean-Christophe Grangé
Kiedy otchłań jest w nas, nie słyszymy już, jak nas woła.
Kochankowie i kłamcy - Sally Beauman
Odczytywała palcami rysy jego twarzy, ukochaną geografię oczu, nosa, podbródka, karku i włosów.