Zycie i smierc Zmierzch opowiedziany na nowo - Meyer Stephenie Cast Kristin Noel Alyson Clare Cassandra i inni

Czas na książkę nr 2. "Życie i śmierć", czyli "Zmierzch opowiedziany na nowo". 

 

Jak już wspomniałam przy "Zmierzchu", najpierw przeczytałam "Zmierzch", by przekonać się jak został zmieniony. I szczerze - to był błąd. 

 

Zaczynając od początku, fabula jest praktycznie identyczna jak w "Zmierzchu". Największą zmianą jest płeć bohaterów. Wampir Edward to kobieta wampir o imieniu Edythe. Natomiast śliczna dziewczyna o imieniu Bella jest ślicznym chłopcem o imieniu Beau. Wampirzym doktorem jest pani doktor i tak dalej, i tym podobnie. 

 

Ale bardzo bolało mnie, że chłopiec Beau jest praktycznie identyczny jak Bella. Chodzi mi tu o jego cechy charakteru. Tak samo zły w sporcie, tak samo w ogóle nie zainteresowany samochodami, tak samo gotujący w kuchni. No jakby Bella zmieniła pleć operacyjnie. I tak, wiem, że chłopiec może mieć takie samo zainteresowania jak dziewczyna. Jednak źle czytało mi się opowieść, w której poza zmianą płci i dodanymi fragmentami, wszystko było skopiowane z "Zmierzchu". Tylko zamiast "byłam"- "byłem", "gotowałam" - "gotowałem".

 

Wampirzyca Edythe też jest taka jaki był Edward. Tak samo żartuje, tak samo lubi szybkie samochody, tak samo chce, by Beau się jej bał. 

 

Przez długi czas, praktycznie do końca powieści, książkę mi się źle czytało. No bo jak to jest, żeby to samo sprzedać jako coś nowego. Zresztą zabrałam się za "Życie i śmierć" zaraz po lekturze "Zmierzchu" przez co, pamiętając jeszcze dobrze "Zmierzch" miałam powracające co parę chwil uczucie "deja vu". Masakra. 

 

Ale zakończenie jest inne, moi państwo. Alternatywne. Czyli... jak by się "Zmierzch" zakończył, gdyby nie planowano z jego robić serii książek. I tutaj już mi się podobało, bo wreszcie czytałam coś innego. Co prawda, końcówka może być skopiowana z innego tomu, którego nie czytałam. Ale jeśli tak jest, to mam szczęście, bo odbyło się bez "deja vu". 

 

Wydaje mi się, że opowieść ze "Zmierzchu" rzeczywiście można było opowiedzieć na nowo. Ale tak całkiem na nowo. Czyli ze zmienionymi postaciami, ale i trochę zmienioną fabułą. Beau mógł być ratowany przez Edythe, ale może trochę  w inny sposób? Mogła to być całkiem inna historia, w której można odkryć coś nowego. A nie historia ta sama, w której zmienia się tylko płeć... i zakończenie.

 

Przez "deja vu" książka mi się nie podobała. Strasznie się przy niej męczyłam i miała uczucie, że marnuję czas czytając dokładnie to samo, co w "Zmierzchu". Prawdopodobnie, gdybym "Zmierzch" czytała dawno temu, to książka mogłaby mi nawet przypaść do gustu. Albo, gdy do tej książki nie był dołączony "Zmierzch" i od razu poznałabym tylko "Życie i śmierć". Lecz niestety: po przeczytaniu "Zmierzchu" i zabraniu się za "Życie i śmierć" książka dużo traci. Choć szczerze uważam za głupotę pisanie tego samego z niewielkimi zmianami. 

 

Uważam, że przeczytanie tej książki jest marnotrawstwem czasu, kupienie jej jest marnotrawstwem pieniędzy. Już pewnie lepiej jest kupić sam "Zmierzch" niż mieć dwie takie same książki, w których bohaterów różni tylko ich płeć. Niestety, czuję, że zmarnowałam swój czas na tą lekturę. Trudno. Niemniej jednak, fajnie, że mogłam też poznać "Zmierzch" i wreszcie przekonać się, o co było tyle szumu. 

 

Tak naprawdę tak książka zasługuje na 0, jednak aż taka zła to nie jestem. :D