Ku zdrowej przyszłości - Hedi Masafret

Książkę tą pożyczyła mi ciocia, gdy wypłynął temat zimnych stóp. Cóż, marznę stopy i są one najzimniejsze. Ona stwierdziła, że potrzebny jest masaż i więcej dowiem się z tej książki. Ani słowem nie wspomniała, co poza wychwalaniem masażu stóp w niej znajdę. A znalazłam dużo nieprawdopodobnych przykładów.

 

Nie jest tak, że nie wierzę w medycynę naturalną i święte jest dla mnie to, co powie doktor. Ale trudno mi uwierzyć w słowa, które mówią, że dana rzecz wyleczy nawet raka. Uważam, że dieta, dobre odżywianie, sport dają dużo. Wiem, że niektóre zioła działają cuda. I wiem, że masaż też może pomóc na wiele dolegliwości. Ale...

 

Autorka w książce twierdzi, że masaż stóp może uleczyć ciało. Zgadzam się z nią, gdy mówi, że powinno się leczyć organizm jako całość, a nie, że serce to jedno, a głowa drugie. Każdy organ w naszym organizmie jest ze sobą powiązany. Tylko, że nie do końca działa to tak jak autorka twierdzi. Choć fajnie by było, gdyby za pomocą masażu wyleczyć wszystko.

 

Książka mówi, że w stopach są receptory, czyli unerwione punkty pozostające w związku z odpowiednią częścią ciała ludzkiego. Masując odpowiednie receptory wpływamy na lepszą pracę danego organu. Masować zaś należy stopy codziennie rozpoczynając masaż od receptorów nerek, moczowodu i pęcherza.

 

Zaś później autorka skupia się na poszczególnych częściach ciała zaczynając od nerek. Przy każdej części jest przykład lub przykłady. Przykłady dotyczącą konkretnych chorób, które pani Hedi wyleczyła za pomocą masażu. I tak na przykład dowiedziałam się, że można za pomocą masażu receptorów wyleczyć paradontozę. Udało się to pewnemu panu, który służył w wojsku i zła dieta przyczyniła się do powstania paradontozy.

 

Pojawia się też przykład 20-letniej pielęgniarki, która odczuwała ciągłe zmęczenie. Autorka pisze o masażach, ale też pokazała dietę tej pielęgniarki, która była bardzo zła. Hedi twierdzi, że pielęgniarce pomogły masaże z zmianą diety. Mi się zaś wydaje, że w tym przypadku sama zmiana diety by wystarczyła.

 

Pojawiają się przykłady leczenia dzieci, choćby dziewczynki chorej na serce, której też pomogły masaże stóp. Tutaj się przyznam, iż podoba mi się podejście siostry Hedi, która nie każe rezygnować z wizyt u lekarza czy podawania leków (choć był przypadek chorego na raka młodego, 17-letniego chłopca, któremu zaleciła rezygnację z leczenia na rzecz masażu - tak, masaż go uzdrowił)

 

Autorka skupia się na masażu, ale praktycznie przy każdym przykładzie mówi, że pacjent zmienił też odżywianie. Zresztą sama na końcu książki mówi też o odżywianiu, a tam radzi całkowicie zrezygnować z surowych owoców, co całkowicie nie przypadło mi do gustu, bo lubię owoce i uważam je za zdrowe. Natomiast przy coca coli zaleca być ostrożnym...

 

Ogólnie uważam, że książka nie jest całkowicie zła. Masaż stóp może przynieść nam korzyści. Zapewne nie tak wielkie i cudowne, o których mówi autorka, ale jednak korzyści będą. Wydaje mi się, że w niektórzy przykładach dużo dała ludziom odrobina nadziei, ale też i zmiana diety. Sposób odżywiania ma duży wpływ na samopoczucie i zdrowie człowieka.

 

Na pewno plusem książki jest fakt, że autorka poleca masaże, mówi o receptorach, ale nie mówi: "nie lecz się u lekarza". Raczej poleca korzystanie z masażu obok porady lekarskiej. Jeśli zaś komuś nic nie pomaga, a usłyszał o takim sposobie, to czemu by nie miał go spróbować? Zawsze dodatkowa iskierka nadziei, wiary może być pomocna.

 

Zatem, choć nie uważam, by masaże stóp były aż tak pomocne, jak autorka twierdzi, to równocześnie nie mówię, by były one szkodliwe. Nie są szkodliwe. Ale nie są też cudotwórcze...