Mała Księżniczka - Frances Hodgson Burnett

Jestem pewna, że znałam tą historię. Może czytałam już książkę. Na pewno gdzieś widziałam bajkę. Bo i bajka była - tego jestem pewna.

Jednak nie do końca pamiętałam fabułę. By więc napisać tą krótką opinię, postanowiłam raz jeszcze prześledzić losy małej Sary. I przyznam się (choć wstyd mi), że płakałam jak bóbr, chociaż w metryce już trochę latek mam. Niemniej jednak historia nawet i dziś podoba mi się i wzbudza we mnie wiele uczuć. Od radości przez płacz znów do radości.

Najważniejsza w historii jest główna bohaterka, która jest niesamowita. Choć jej ojciec był bogaty, a ona sama była rozpieszczana przez niego, nadal była dobrą, małą osóbką. Kochała fantazjować, czytać książki i uczyć się. Potrafiła też sprawić, że ludzie ją lubili. Zresztą, sama ją polubiłam. Może dlatego było mi smutno, gdy Sarze zaczęło się gorzej wieść.

W książce pojawia się czarny charakter. Choć początkowo panna Minchin jest słodka i milutka dla Sary, widać, że nie jest z niej dobry człowiek. I tak się później okazuje. Panna Minchin to kobieta, która zamiast serca ma kamień.

Wydaje mi się, że lektura jest bardzo pouczająca. Przede wszystkim pokazuje, by być dobrym, uczciwym, miłym, pomocnym, a zawsze pojawi się ktoś, kto nas polubi. Zachowanie Sary jest momentami bardzo dorosłe. Potrafiła w pokorze ciężko pracować, znosić nieprzyjemne słowa i (co najważniejsze) nadal starać się być miłą dla swoich oprawców. To, jak Sara potrafiła znosić ciężkie losy, gdy wcześniej miała lekkie życie, jest niesamowite i piękne. Jej postać może stanowić za przykład do naśladowania.

Książeczka jest nieco fantastyczna. Wydarzenia czasem są tak niezwykłe, że aż trudno w nie uwierzyć. I tak, wiem, że to bajka. Wymyślona i napisana. Jednak będąc dzieckiem uwierzyłam w istnienie Sary. I bardzo się z tego cieszę. :)

"Małą księżniczkę" polecam wszystkim. I małym i dużym czytelnikom. :)