Zdrowie ma się tylko jedno...

Ukryte Terapie: Czego ci lekarz nie powie - Jerzy Zieba

Zastanawiam się, co powiedzieć o tej książce. Jak ją potraktować? Jak ocenić? I przede wszystkim jak się do niej zabrać?

 

Już przed przeczytaniem, widziałam różne opinie na jej temat. Skrajne... niektóry się nad nią zachwycali, inni krytykowali. Widziałam różne recenzje na youtube oraz czytałam wątki na forum. I już w tamtym momencie wyrobiłam sobie pewne opinie na jej temat. Ale nie powinno się oceniać czegoś, czego się nie miało rękach. Zatem, gdy ciocia książkę mi pożyczyła, to wzięłam się od razu za czytanie.

 

Na początku może przejdę do języka. Autor potrafi pisać w taki sposób, że bardzo łatwo uwierzymy mu we wszystko, co napisze. Potrafi manipulować słowem. I choć twierdzi, że nie ma nic do lekarzy, to na nich generuje swoje ataki. 

 

Książka aż kipi od złości na wszystkich lekarzy. Nie wiem, czy marzył o tym, by być doktorem, ale nie udało mu się dostać na medycynę, czy może kiedyś trafił na lekarze, który go zawiódł. Wnikać w to nie będę. Ma swoje powody, niech je ma, jednak pisać książkę w takim stylu moim zdaniem nie powinien.

 

Nie rozumiem za to kompletnie jego miłości do teorii spiskowych. W świecie medycyny wszędzie widzi spiski. A bo firmy farmaceutyczne nie pozwolą, by świat dowiedział się o niesamowitych mocach witamin, bo muszą mieć zarobek z leków, a że lekarzy tacy źli, bo na szkolenia idą tylko te, które opłacane są z firm farmaceutyczne, a nawet państwa są zamieszane w spiski. Masakra... tylko z drugiej strony... gdyby to wszystko było prawdą, to czy książka zostałaby w ogóle wydana? I tak, wiem, że to on sam z swoich funduszy wydał tą książkę. Jednak chyba nawet pomimo własnego wydania, powinien mieć jakieś problemu, a tu książkę łatwo idzie zdobyć, nikt nie usuwa pozytywnych opinii na jej temat (zresztą podobnie jak negatywnych). A autor i tak węszy te spiski i węszy... 

 

Tak jeszcze na temat spisków. Czy gdyby wszystko, co opisał było prawdą i firmy farmaceutyczne rzeczywiście nie chcieliby, by ludzie dowiedzieli się "prawdy" na temat witamin, to czy wtedy nie byłyby blokowane strony o informacjach na temat czy witamin, czy "prawdy" o szczepieniach, filmy na te tematy byłby również usuwane... a przecież wszystko to łatwo idzie znaleźć w sieci.

 

Teraz może trochę o treści. Dużo jest wiedzy. Tylko mamy problem, bo co można w niej uznać za coś prawdziwego, a co za bajdurzenie? Bo chyba nie powiecie mi, że wierzycie w uleczenie z wszystkich chorób? Albo, że witamina C wyleczy Cie z nowotworu? Wiele jest takich kwiatków. Napisane są one w taki sposób, że łatwo może uwierzyć w te rzeczy. Bardzo łatwo.

 

Są też fakty, o których wie praktycznie każdy, ale autor uważa, że są one ukrywane przez te wielkie i złe firmy farmaceutyczne. Każdy przecież, wie, że witaminy są ważne i musimy jeść produkty bogate w nie (choć autor twierdzi, że lepiej brak kapsułki niż zjeść owoc czy warzywo - nie zawsze, ale często jest twierdzenie, iż lepiej łykać tabletki niż jeść coś, co jest uważane za zdrowe, bo na pewno nie jest wg autora zdrowe).

 

Każdy też wie, że w pewnym wieku już powinniśmy unikać mleka i nabiału. I każdy wie, że nie zawsze lepiej brać antybiotyk. Zresztą od dawna już wiadomo, że jemy za dużo antybiotyków. Nie jest to wiedza ukrywana.

 

Nie jest też tak, że potępiam leczenie z innymi metodami niż tradycyjnymi. Ja lubię poznawać ciekawe metody, dzięki którym mogę być zdrowsza. Jednak w przypadku tej książki musiałabym mieć dużą wiedzę, by być pewnym, że sobie nie zaszkodzę. Bo ciężko jest mi uwierzyć, że nadmiar niektórych witamin nie ma w ogóle negatywnego wpływu na zdrowie.  

 

Czy książkę zatem polecam? 

Niestety nie... zbyt dużo w niej nienawiści. Zbyt dużo kłamstw. I zbyt dużo mieszania z różnymi dawkami witamin. Coś niby nie szkodzi, a jednak szkodzi... to jak to tak naprawdę jest?